piątek, 15 lutego 2013

Agent Tomek stołuje się na mieście #2: SixtyNine, Łódź


Tym razem Łasuchowy Wysłannik Specjalny dotarł w przemiłym towarzystwie do nowego lokalu, który powstał przy ul. Piotrkowskiej 69. SixtyNine zastąpiło restaurację Antica Roma, która odstraszała wysokimi cenami i napuszoną stylizacją na antyczny Rzym. Teraz zamiast marmuru, ciężkich stołów i ozdobnych kolumn, gości witają lekkie krzesła w kolorze żółtym i czarnym, proste kwadratowe stoliki, dyskretne oświetlenie i oryginalne obrazy. Wystrój zdecydowanie zachęca do pozostania w lokalu. Tak też postąpiliśmy i zajęliśmy miejsce w kameralnym zakątku na końcu drugiej sali.

Obsługiwał nas bardzo uprzejmy i nienachalny kelner. Za jego namową zaczęliśmy od napitków (sok pomarańczowy), a potem przeszliśmy do lektury menu. Spis dań jest czytelny i nieprzeładowany zbędnymi informacjami. Samo menu może nie jest zbyt obszerne, ale to dobrze świadczy o restauracji i zazwyczaj gwarantuje, że posiłki są przygotowywane ze świeżych składników. Można w nim znaleźć dania niezwykle egzotyczne, np. rekina czy policzki wołowe. Znajduje się też osobna oferta dla dzieci. My jednak zdecydowaliśmy się przetestować zupy. Ja krem szpinakowo-pomidorowy, towarzyszka krem grzybowy. W ramach drugiego dania na spółkę wzięliśmy sałatkę z mieszanką serów i galaretką winną.


Na zupę trzeba było chwilę poczekać, ale oczekiwanie zostało sowicie wynagrodzone. Krem ze szpinaku i pomidorów autentycznie mnie zachwycił. Nie tylko smakiem, o którym za chwilę, ale przede wszystkim niezwykle atrakcyjnym wyglądem. Magiczne zdolności kucharza sprawiły, że na jednym talerzu znalazły się 2 osobne zupy, które się ze sobą nie zlewały i umożliwiały jedzącemu ich kreatywne mieszanie :-). Kremy przedzielała garść ziaren słonecznika oraz zdrowa porcja kiełków. Całość zdobiły fantazyjne kleksy ze śmietany. Żal było naruszyć tak piękną kompozycję, ale należało sprawdzić smak. Część szpinakowa była dość łagodna, ale wyraźnie czuło się jego charakterystyczny smak. Krem pomidorowy dla odmiany szczypał nieco w język, wyraźnie czuło się dodane ostre przyprawy. Części zupy świetnie się uzupełniały, nie brakowało absolutnie niczego. Porcja była na tyle duża, żeby zaspokoić pierwszy głód, ale pozwoliła też nacieszyć się drugim daniem.

Towarzyszka obiadu również nie kryła entuzjazmu dla swojej zupy grzybowej. Zupa o konsystencji gęstego kremu kusiła aromatem leśnych grzybów. Zaserwowano ją z chrupiącą minibagietką. Smak bez zarzutu, co mogę stwierdzić na podstawie spróbowanej odrobiny :-).
Sałatka podtrzymała nasz dobry nastrój. Oprócz standardowej mieszanki sałat, na talerzu znalazły się rozdrobniona feta, kawałki sera typu lazur, orzechy laskowe (w całości), posiekane orzechy włoskie i galaretka winna, która, nie kryję, zaintrygowała mnie najbardziej. Sałatka była i smaczna, i ładnie podana, i atrakcyjna kolorystycznie, w czym duża zasługa galaretki. Nie zabrakło też dodatku węglowodanowego w postaci placków przypominających smakiem i wyglądem pitę. Sałatka była wyborna, choć mogłaby być odrobinę wilgotniejsza. Ale to już moja fanaberia :P.

Podsumowując – wizyta w SixtyNine zakończyła się sukcesem! Obiad zaspokoił nasze wymagające kubeczki smakowe, był też ucztą dla oka. Nie zbankrutowaliśmy, choć SixtyNine nie należy do miejsc, gdzie można się najeść za 10-15 złotych. Zupy kosztują 9-12 zł, sałatki ok. 20 zł, dania główne 20-50 zł, w zależności od poziomu egzotyki danej potrawy. Lokal polecam i na randkę, i na spotkanie biznesowe.

Czepię się tylko dwóch rzeczy. Drzwi nie chcą współpracować z klientem – ciężko je otworzyć i zamknąć. Drugim problemem jest nazwa, która może budzi mało kulinarne skojarzenia. Mnie od ostatniego wtorku będzie się kojarzyć jednak z fantastyczną kuchnią, pomocną obsługą i atrakcyjnym designem. Jest nowocześnie, wielkomiejsko, ale też bardzo przyjaźnie. Oby więcej takich lokali w Łodzi!

Przydatne adresy:
SixtyNine
ul. Piotrkowska 69
Łódź


Sponsorem wypadu do SixtyNine był Specjalny Łasuchowy Wysłannik czyli Agent Tomek


16 komentarzy:

  1. Ładne wnętrze. Jak tylko będę w Łodzi, to zajrzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się podoba. Specjalny Łasuchowy Wysłannik i mnie przekonał do odwiedzin :-)

      Usuń
  2. pytanie: czy zupa "grzybowa" była z grzybów? bo jak widzę "krem" to mi się kojarzy z zupą z torebki...

    Ogólnie wygląda OK :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że zupa była z grzybów. Gdyby była z torebki, Łasuchowy Wysłannik na pewno by to zauważył i w powyższej recenzji wypomniał ;-)

      Usuń
  3. Widać, że kelner ledwo doniósł zupę szpinakowo-pomidoworą...dobrze, że nie wylał.
    Szkoda, że nikt nie spróbował już dania głównego czy deserów. Po samych zupach i sałatkach nie ma co restauracji oceniać, bo takie same rzeczy można zjeść w zwykłym bistro. Ale widocznie kolegów-blogerów tam pracujących trzeba chwalić mimo wszystko ;)
    Proponuję wrócić tam na coś jeszcze, bo w tym momencie recenzja jest mało wyczerpująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze Łasuch wolałby poznać Twoje imię. Ja podaję swoje,podobnie jak osoba, która napisała recenzję. My się niczego nie wstydzimy, i zachęcamy do tego również Ciebie.
      Po drugie nie wiadomo tak naprawdę czy "prawie wylana" zupa to wina kelnera, czy może zupa się przemieściła za sprawą Specjalnego Łasuchowego Wysłannika czy też jego Towarzyszki. Nie wyciągajmy więc pochopnych wniosków.
      Poza trzecie, mogę Cię zapewnić, że Tomek w kwestii pisania recenzji jest całkowicie neutralny, bo kolegów-blogerów oprócz mnie, koleżanki-blogerki czyli Łasucha tak naprawdę jeszcze nie ma. A jako że Łasuch pracuje zupełnie w innym sektorze z restauracjami nie związanym, więc to Twój kolejny pochopny wniosek.
      Po czwarte sugestię o poszerzeniu zakresu recenzowanych dań przekażę Tomkowi do głębszej analizy.
      Pozdrawiam i następnym razem zachęcam do przedstawienia się.

      Usuń
  4. Bardzo mi się podoba podwójna zupa :) Fajnie, że Łasuch ma pomocnika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj bardzo fajnie :-D Ja sobie strasznie chwalę współpracę z Wysłannikiem :-D

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. na mnie też :-) ale przyznam szczerze, że bardziej mnie ujęła grzybowa niż dwukolorowa, ale pewnie z ciekawości będę musiała spróbować obu :-)

      Usuń
  6. Również byłam, testowałam i potwierdzam, że jedzenie jest przepyszne! Również jadłam tę sałatkę, sery idealnie świeże a konfitura z żurawiny koniecznie do odtworzenia :) Polecam również "golonkę" z kurczaka i pizze, przepyszne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmmm muszę więc i ja odwiedzić SixtyNine, bo aż wstyd się przyznać, że ja jeszcze tam nie byłam :-)

      Usuń
  7. A tutaj facebookowy profil tego lokalu;)

    https://www.facebook.com/pages/69-BarRestaurant/548107325202381?fref=ts

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. Dzięki. Miałam problem ze znalezieniem profilu na fejsie, wiec teraz wreszcie mogę podlinkować, tak jak wszystkie inne restauracje :-)

      Usuń
  8. Joanna, that soup, tomato and spinach, is attractive and mouthwatering.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeah Marina, the soup loooks really great. Tom says it was delicious and I would really love to try it myself :-)

      Usuń