piątek, 1 marca 2013

Łasuch stołuje się na mieście #11: Zbożowa, Łódź

W tym tygodniu Tomek, Specjalny Łasuchowy Wysłannik, odpoczywa, a za recenzowanie zabrałam się ja. Bistro-kawiarnia Zbożowa, bo o niej będzie dziś mowa, to miejsce, na które ostrzyłam sobie zęby od momentu otwarcia na początku lutego. Zlokalizowana w samym centrum miasta, tuż obok strefy OFF Piotrkowska, Zbożowa ma ambitne plany. Chce przekonać młodych Łodzian do zdrowego odżywiania. To niełatwe zadanie. Czy się uda? Przeczytajcie moją relację a przekonacie się jaka jest moja opina.

Zbożowa to przede wszystkim malutkie i o dziwo jasne i przestronne miejsce, biorąc pod uwagę wielkość lokalu. Raptem sześć czy siedem stolików, stołek barowy przy barze i, co ciekawe, poradnia dietetyczna. To pierwszy, dość wyraźny znak, że z góry założona misja jest traktowana bardzo poważnie. Kolejny znak to wspaniała, bardzo pomocna obsługa, która zawsze pomoże, wytłumaczy i doradzi. To ważne, bo Zbożowa ma w swojej ofercie same zdrowe produkty, z którymi nie zawsze spotykamy się na co dzień i które zwykłemu głodomorkowi mogą być zupełnie obce. 



Menu jest bardzo krótkie, więc wybór dania nie stanowi problemu. Codziennie rano serwowane są śniadania, potem dostępna jest oferta lunchowa a na koniec dnia lekkie kolacje. Menu zmienia się co kilka dni, więc stałym bywalcom nic nie ma prawa się znudzić. I choć Zbożowa nie jest miejscem serwującym tylko i wyłącznie bezmięsne dania, to stawia na zdrowe menu uwzględniające każdego dnia przynajmniej jedno danie wegańskie i wybór dań wegetariańskich. No i oczywiście kawa zbożowa w kilku odsłonach. Jej nie mogło przecież w tym miejscu zabraknąć.  

W naszym zamówieniu znalazła się razowa tarta z pieczarkami, natką pietruszki i mozarellą, również razowa tarta z pomidorami i pstrągiem oraz warzywne curry z ryżem i zieloną soczewicą. Obie tarty wyglądały wspaniale i były dość pokaźnych rozmiarów a curry, hmmm, no cóż, jak to curry. Z  doświadczenia wiem, że wygląd takich jednogarnkowców nie powinien podlegać ocenie;-)

Pierwsze kęsy tarty z pieczarkami i absolutny zachwyt nad ciastem, z którego zostały upieczone. Zupełnie inna struktura niż w innych, znanych mi do tej pory wypiekach tego typu. To duży plus, bo to ciasto na tartę śni mi się po nocach a to coś znaczy. Jest też jednak i niemiła niespodzianka. Nadzienie do tarty pieczarkowej jest całkowicie niesłone. Z racji wspomnianej polityki prozdrowotnej Zbożowa podczas przygotowania potraw nie używa soli, co ma znaczący wpływ na finalny smak serwowanych dań. Ma to znaczenie zwłaszcza dla mnie, bo u siebie w kuchni używam tej przyprawy dość sporo. I choć teoria głosi, że od soli można się odzwyczaić już po 3 dniach to ja i tak nie mogę się z niesłonymi daniami pogodzić.

Kolejna niesłona potrawa to warzywne curry. Znowu brakuje soli. Dość wyraźnie. Można ostatecznie poprosić o solniczkę, ale ryż ugotowany bez soli i posolony na talerzu i ryż ugotowany w słonej wodzie, to dwa zupełnie różne ryże. Tak jak z polityką niesolenia jestem się w stanie pogodzić, to z faktem, że w curry nie mogłam się doszukać żadnego curry już nie. Szukałam ja, szukali moi Współtowarzysze i nie znaleźliśmy. Innymi słowy, dokonałam złego wyboru, bo curry choć treściwe, nie wywołało żadnego entuzjazmu.Było mdłe, niewyraźne i całkowicie pozbawione charakteru.

Ostatnia w kolejce do degustacji czekała tarta z pomidorami i pstrągiem. Upieczona na  tak samo cudownym spodzie, co pieczarkowa, była po prostu pyszna. O dziwo, po raz pierwszy nie przeszkadzał mi brak soli. Tarta była wyrazista i charakterna, zapewne dzięki kwaśnym pomidorom, które skutecznie maskowały brak soli.


Po daniach głównych zostało jeszcze trochę miejsca na kawę zbożową z przyprawami, kawę żołędziową (Tomek stwierdził, że smakuje lasem) i coś słodkiego. Muffinka z burakami i jagodami goji była dla mnie dość dziwna w smaku i mało słodka, ale przy moim stole znaleźli się też fani tego wypieku. Było też ciasto czekoladowe z sosem wiśniowym, które było obłędnie pyszne oraz jasne, orzechowe ciasto z wspaniałym, słodkim sosem orzechowym. Desery więc mnie nie zawiodły i poprawiły humor po daniu głównym, do którego nie miałam szczęścia. 

Na koniec, w ramach podsumowania, zadaję sobie trudne pytanie. Czy kiedyś jeszcze odwiedzę Zbożową? Podobał mi się czysty, prosty i nieprzekombinowany wystrój. Ceny były porównywalne do cen podobnych dań na mieście a porcje może nie jak dla górnika, ale na pewno solidne. Będąc w Zbożowej dowiedziałam się też kilku nowych rzeczy, poznałam smak naturalnego ziarna kakaowca i otworzyłam się na nowe smaki i składniki. Były w Zbożowej potrawy, które mi nie smakowały i były takie, które mnie zachwyciły. Największym problemem jaki mam ze Zbożową, to kwestia nieużywania soli. Rozumiem zdrowotne aspekty tego założenia, oraz chęć promowania zdrowego stylu życia, ale zaczynam się zastanawiać czy na dłuższą metę da się do tego przekonać klientów. Mnie się nie udało przekonać, choć bardzo chciałam. Żeby wyjść ze Zbożowej z uśmiechniętą buzią trzeba mieć szczęście i odrobinę intuicji. Jeżeli dokonamy niewłaściwego wyboru z dostępnego menu to będziemy trochę zniechęceni zarówno do ponownych odwiedzin jak i do wprowadzania zdrowych zmian w naszej diecie. Jeżeli jednak trafi nam się taka pyszność jak na przykład tarta z pomidorami i pstrągiem, to nie tylko będziemy zachwyceni, ale i zachęceni do powrotu do Zbożowej i do dalszych eksperymentów ze zdrową kuchnią. Odpowiadając na zadane pytanie deklaruję, że do Zbożowej jeszcze wrócę, ale na pewno dużo ostrożniej będę dokonywać wyboru dań, mając w pamięci swoje doświadczenia. Wiem też, że jeżeli Zbożowa kiedyś się nagnie i zacznie stosować sól bardziej liberalnie, to będę tam stałym i częstym gościem :-) 


Przydatne adresy:

Zbożowa

ul. Roosevelta 7
Łódź
tel. 511 161 980


 
Sponsorami wypadu do Zbożowej była grupa Głodomorków z Łasuchem i Łasuchowym wysłannikiem na czele.  

16 komentarzy:

  1. Asiu, nie wydaje Ci sie, że prawie wszystkie nowo otwierane knajpki sa na jedną francuska modłę aranzowane? Tak jaby jeden dekorator wnętrz był w Polsce.Wszędzie tablica czarna kredą pisana, biel, czerń, metal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten trend opanował jak mi się zdaje nie tylko Polskę, ale i całą Europę i przyznam szczerze, że tak zaaranżowane wnętrza bardzo mi się podobają i wcale mi to nie przeszkadza a wręcz cieszy oko me. A tablica, na której można pisać kredą to akurat coś, co w przypadku małych kawiarenek i bistro rzecz bardziej praktyczna niż modna. W takich miejscach menu zmienia się bardzo często. Czasami nawet tego samego dnia coś znika z menu, bo akurat skończyły się składniki na to danie. Drukowanie co chwila nowego menu zbliżyłoby właścicieli bardzo szybko do bankructwa. Stąd te tablice :-)

      Usuń
  2. lubię odwiedzać nowe miejsca, niestety do Łodzi mam 'trochę' daleko :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ja również Łódź mam nie po drodze, ale to nie zmienia faktu, że dania wyglądają w tej knajpce bardzo apetycznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaiste talerze uśmiechają się do klientów :-)

      Usuń
  4. bardzo mnie cieszy fakt, że w Łodzi pojawia się coraz więcej takich miejsc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łasuchu porcja tarty to jeden kawałek z jakąś sałatką czy solo?
    Jak cenowo to wygląda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. porcja tarty to ...cała tarta, tak jak na zdjęciach, bez sałatek. Wg mnie to porcja dość spora, ale tarty są cienkie i cienką warstwę nadzienia, więc górnik się nie naje ;-). Ceny kształtują się od 12 zł za tartę wegetariańską do 14zł za rybną. Za zupę trzeba zapłacić 6 zł a moje curry kosztowało 12 zł.

      Usuń
  6. Na te ciasta to ja bym się skusiła bardzo chętnie - oba! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajny pomysł na bistro, ceny przystępne, lokal estetycznie urządzony mam nadzieje, że w Poznaniu otworzą podobny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości, na pewno znajdzie się chętny na stworzenie takiego miejsca :-)

      Usuń
  8. hehe najbardziej mnie ciekawi kawa smakująca lasem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to Kaś nie ma wyjścia, trzeba odwiedzić Zbożową :-D

      Usuń