poniedziałek, 18 lutego 2013

Łasuch stołuje się na mieście #10: Restaurant Day, 17.02.2013, Łódź

Za nami kolejna, trzecia już polska edycja międzynarodowego Restaurant Day czyli Dnia Jednodniowych Restauracji. W ubiegłą niedzielę w tym wydarzeniu brały udział cztery miejsca, choć ja jedno z tych miejsc, restaurację SixtyNine, zdyskwalifikowałam na samym początku, gdyż nie wydaje mi się, żeby regularna restauracja powinna organizować dzień jednodniowych restauracji. Rozumiem chęć promocji i zaistnienia na rynku, ale to nie ta idea. Dzień jednodniowych restauracji to święto amatorów i zapaleńców. Profesjonalne lokale mają pozostałe 361 dni na wykazanie się, bo Restaurant Day odbywa się tylko cztery razy do roku. Zresztą przechodząc obok wspomnianej restauracji łatwo było zauważyć, że nie tylko ja miałam z tym problem, bo lokal świecił pustkami, podczas, gdy pozostałe trzy jednodniówki pękały w szwach, podobnie jak w listopadzie ubiegłego roku.




 



Pierwszą restauracją, do której trafiłam, była restauracja Danny Kitchen. Szef kuchni, Damian Marchlewicz postawił na sałatki, zupy, ciasta oraz domowy chleb, który wypiekała po nocach, w pocie czoła i z białym, mącznym pudrem na twarzy Joasia czyli Biedronka w kuchni. Ze względu na plany nie dane mi było skosztować wszystkiego, wiedziałam bowiem, że jeszcze dwie jednodniówki przede mną. To, co pochłonęłam było smaczne, ale jak na takie małe porcje, plastikową zastawę i taką ideę dość drogo, bo ceny były jak z prawdziwej restauracji. 

Danny Kitchen
Druga jednodniówka to  Miejska Kuchnia Roślinna Agaty Bielskiej przy Próchnika 5. Wraz z Towarzyszką tejże jakże przyjemnej wyprawy zakochałyśmy się w tym miejscu podczas ostatniej edycji, więc w niedzielę nie mogło nas u Agaty zabraknąć. Znowu się nie zawiodłyśmy. Prawdziwie domowa atmosfera, luz, dzieciaki bawiące się pod stołem, dużo lepsza organizacja niż poprzednio no i przede wszystkim pyszna, wegańska wyżerka, która wypełniła nasze brzuchy po brzegi bez większego uszczerbku na portfelu. Najbardziej uwiodły nas chipsy i frytki. Chipsy z jarmużu i frytki z brukwi, gwoli ścisłości ;-). 

Miejska Kuchnia Roślinna
Po Miejskiej Kuchni Roślinnej nogi zaniosły nasze obżarte brzuchy i uśmiechnięte buzie do ostatniej jednodniówki, czyli do P109 Blender, która została zorganizowana w podwórku przy Piotrkowskiej 109, w lokalu należącym do fundacji PROEM. Jak tylko przekroczyłam próg tego miejsca, wiedziałam, że ten wieczór dobrze się skończy. Zostałyśmy ciepło przywitane, jak prawdziwi goście. Gospodarze czyli Adam i Celina byli cudowni i przemili a wszystko było, mimo pełnego luzu, bardzo profesjonalnie zaplanowane, zorganizowane i przygotowane. Po wyżerce u Agaty znowu nie miałyśmy zbyt dużo miejsca, więc obstawiłyśmy menu kawiarniane które  przygotowała Celina, która prowadzi bloga Hedoniacake. Słodkości były domowe i po prostu pyszne. Do tego muzyka na żywo i bardzo atrakcyjne ceny biorąc pod uwagę porcje i poziom pyszności :-)

P109 Blender
To był cudowny dzień. Dziękuję wszystkim, którzy się odważyli i pięknie ugościli wszystkich gości a w tym także i nas. Do zobaczenia w maju podczas kolejnej edycji. 

A już w piątek zapraszam na kolejną recenzję. Tym razem Tomek opowie Wam czy warto udać się do Pani Cupcake czy nie:-)

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zgadzam się Natalio. Mnie się ten pomysł też bardzo podoba :-)

      Usuń
  2. Z chęcią wybrałabym się do kuchni roślinnej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafne, zwięzłe recenzje...i wielka zachęta dla tych co nie byli- by w maju ruszyli na miasto i szukali kulinarnych przygód!
    A warto - bo choć w żadnej restauracji niczego szalonego nie dosypano do potraw - do domu wróciłam chichocząc z radości ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Agnieszko za pochwałę i cieszę się, że uważasz, że moja recenzja zachęci wszystkich do szukania kulinarnych inspiracji w majowej edycji. Ja nie mam pewności, czy nie dosypano niczego do potraw, ale jak też wróciłam do domu w wyśmienitych humorze :-) Pozdrawiam cieplutko :-)

      Usuń
  4. Dwie ostatnie kuchnie bardzo mnie zaciekawiły.
    To był pyszny czas Joanno!

    OdpowiedzUsuń
  5. I love places with live music, tablecloth, and relaxed atmosphere. This one does look like a great place to go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I must admit Marina, that it was a really great place. What a pity it was one day resturant only, so this place is not a place, where you can enjoy the food, atmosphere and music on a regular basis :-)

      Usuń