Agent Tomek
urządza sobie Piknik
Łódź ulega
ciągłym przeobrażeniom, co widać także po regularnych zmianach
na kulinarnej mapie miasta. Żywym dowodem jest restauracyjny odcinek
ulicy Traugutta, gdzie co pewien czas zachodzą wyraźne zmiany.
Jedną z nich jest zastąpienie drogiej i raczej ekskluzywnej Locandy
przez Piknik, który karmi równie smacznie i szlachetnie, a przy
okazji za dużo niższą cenę. Oszczędny i surowy design może
sugerować, że nie będzie to lokal na kieszeń przeciętnego
Kowalskiego. Nie tym razem!
Piknik ma kształt
dość długiego prostokąta, w którym znalazło się miejsce dla
kilkunastu stolików oraz długiej kanapy ciągnącej się wzdłuż
ściany, a przy niej kolejnych stolików. Szare obicie
kanapo-siedziska, stalowoszare krzesła oraz proste drewniane stoły
tworzą oszczędny i surowy klimat. Wnętrza nie przeładowano
zbędnymi bibelotami. Kilka roślin na parapetach, abstrakcyjne
obrazy na ścianach, szkło, metal i drewno – to najbardziej
charakterystyczne elementy wystroju. Jest tak minimalistycznie, że
jedyne przedmioty na stole to pojemnik z oliwą oraz efektownie
wyglądające menu (choć papier jest strasznie nieprzyjemny w dotyku
– uprzedzam!). Żadnych serwetników, świeczników, kwiatów.
Widać, że właściciele dbają o szczegóły, bo piknikowe logo
znajduje się na wspomnianej wyżej butelce z oliwą, a nawet na
serwetkach. Ciekawie prezentuje się także otwarta kuchnia, gdzie
można podejrzeć, jak powstaje makaron i ciasto na pizzę. Warto
chwilę popatrzeć, wygląda to naprawdę niezwykle profesjonalnie :-).
Skoro wspomniałem
już o menu – jest ciekawe nie tylko na zewnątrz jako przedmiot,
ale również w środku. Piknik oferuje przede wszystkim dania
włoskie – różne rodzaje pizzy i makaronu, także na słodko. Ale
nie brakuje też dań mięsnych typu żeberka czy ryb. Bardzo mi
przypadł do gustu podział makaronów na warianty cenowe: pasty za
8, 12, 16, 22 i 30 złotych. Oczywiście im drożej, tym bardziej
skomplikowane dania, ale cieszy możliwość najedzenia się smacznym
ręcznie robionym makaronem za niską kwotę. Schody zaczęły się
jednak przy wyborze czegoś do picia. Otóż w Pikniku, ku mojemu
bezgranicznemu zdumieniu, nie ma karty napojów. Trzeba zatem zaufać
pani kelnerce, że pamięta dokładnie, jakiej kawy czy herbaty można
się napić. A z tego co zauważyłem, w Pikniku podaje się też
alkohole, np. wino. Nie ukrywam, że dziwna sytuacja, bo zawsze wolę
wiedzieć, z czego mogę wybierać i na jaki wydatek mam się
szykować. W szczególności w przypadku alkoholi. Tu tej informacji
brak. Liczę na to, że restauratorzy szybko wyeliminują tę
niedogodność. Na szczęście wystarczyła mi herbata i nie musiałem
dokładnie wypytywać o szczep czy markę wina :-).
A do herbaty dorzuciłem całkiem sensowny zestaw, o którym poniżej.
W ramach pierwszego
dania zjadłem bardzo smaczną zupę dnia. Gęsty, słodko-pikantny i
bardzo ciepły krem pomidorowy wprawił mnie w wyjątkowy dobry
nastrój przed degustacją kolejnych potraw. Ucieszył mnie też
fakt, że od zamówienia do podania minęła dosłownie chwila.
Drugim daniem był makaron z grupy 12 zł: pappardelle z oliwą
czosnkową, cukinią, pomidorami suszonymi i koktajlowymi. Kluski
były smaczne, czuło się, że nie jest to jakiś masowy produkt z
paczki. Aczkolwiek mam wrażenie, że trochę poskąpiono na
dodatkach. Większa ilość pomidorów oraz plasterków cukinii
zaostrzyłaby smak i zwiększyła wilgotność porcji. Nie narzekam
jednak – makaron był na tyle smaczny, że byłbym w stanie zjeść
go tylko z dodatkiem oliwy :-).
O ile zupa i drugie
nie zasłużyły na szóstkę, o tyle deser nie zmieściłby się w
szkolnej skali ocen. Tarta pokryta masą z serka mascarpone i
truskawkami wzbudziła we mnie ogromny entuzjazm, którego nie
ugasiły nawet zimne połówki owoców. Krem serowy miał idealną
konsystencję i poziom słodkości. Absolutnie zachwycił mnie spód
tarty na bazie pokruszonych herbatników. Jedzenie ciasta zmieniło
się zatem w kontemplowanie swojego zadowolenia :-).
I w sumie z Pikniku
zadowolony wyszedłem. Na zupę, makaron, ciasto oraz duży kubek
herbaty wydałem 32 złote, co wydaje mi się ceną niewygórowaną.
Mimo uwag, jakość jedzenia nie
rozczarowuje (a deser wręcz zwala z nóg). Nie można się też
przyczepić do obsługi, bardzo miłej i uczynnej.
Wspomnę jednak o
jeszcze jednej wpadce. Dopiero po złożeniu zamówienia uświadomiłem
sobie, że w Pikniku istnieje coś takiego jak zestaw dnia. Owszem, w
menu można przeczytać o zupie czy cieście dnia, ale nie o całym
zestawie, który jest opisany na osobnej karteczce. Taka karteczka
zabłąkała się na sąsiedni stolik, a dopiero potem trafiła do
mnie. Na szczęście samodzielnie skomponowany zestaw przebił
atrakcyjnością piknikową propozycję lunchu dnia, ale żałuję,
że nie miałem możliwości zapoznać się z nią wcześniej. Moje
dopytywanie się o menu dzienne chyba jednak podziałało, bo pod
koniec mojej wizyty plansze z nim cudownie się rozmnożyły i leżały
już na absolutnie każdym stole. Zatem jeżeli Piknik będzie unikał
takich potknięć i sprawi sobie porządną kartę napojów, będę
spokojny o jego dalszy los. Na razie na zachętę dostaje ode mnie
czwórkę (tym razem w akademickiej skali 2-5).
Przydatne adresy
Piknik
ul. Traugutta 3
90-106 Łódź
tel. 662 335 934
Sponsorem wypadu do restauracji Piknik był Agent Tomasz.
Chyba byliśmy w dwóch różnych Piknikach... ja swoją przygodę wspominam bardzo niemiło i więcej moje nogi tam nie postaną, czego wyraz dałam publikując na FB zdjęcie tego, co mi podano i krótki opis wrażeń... :)
OdpowiedzUsuńTak pamiętam dobrze Twe wrażenie Biedronko. Agent Tomek miał zupełnie inne doświadczenia. To dowód na to, że Piknik jest nierówny jak na razie...:-)
UsuńOj tak, moje i Biedronki doświadczenie było zupełnie inne... :)
Usuńtak, tak, wiem, czytałam Wasze relacje na FB :-)
UsuńJa mam dokladnie takie same negatywne wrażenie jak Biedronka.. długo czekałam (ponad 1.5h!!!!! na stek i pizze), obsługa starszna a na koniec pomylili dania. Jestem na nie.
OdpowiedzUsuńDzięki Ungore za głos w dyskusji :-) Agent Tomek akurat trafił na dobry dzień, ale widzę, że Ty i Biedronka już niekoniecznie. Teraz moja kolej. Ciekawa jestem, co mnie czeka :-)
UsuńTrochę skromnie te dania wyglądają, mogliby zainwestować chociaż w jakieś zioła do przybrania :)
OdpowiedzUsuńNatalio, masz absolutną rację. Brakuje dekoracji!!!
UsuńMoże się skuszę w przyszłym tygodniu wpaść do nich :)
OdpowiedzUsuńWpadnij, przekonaj się sama, jak smakuje w Pikniku :-)
Usuńbardzo apetycznie podane, wygląda fajnie ;) jak będę miała okazję być w Łodzi to chętnie wpadnę
OdpowiedzUsuńZapraszamy do Łodzi, nie tylko do restauracji Piknik :-)
Usuńwszystko wygląda bardzo apetycznie:) takie oderwanie się od codzienności jest bardzo potrzebne i korzystnie na nas wpływa:)
OdpowiedzUsuńOj tak. Ja zawsze namawiam do odpoczynku od kuchennych obowiązków i wypad do restauracji, kawiarni czy bistro :-)
UsuńLocanda nie była żadną ekskluzywną restauracją. Niestety na dobre kilka miesięcy przed zamknięciem zjechali mocno w dół (kto pamięta pyszne risotta, które serwowali jeszcze na przełomie 2011 i 12 roku, wie o czym piszę) i to było głównym powodem śmierci Locandy. Na pewno nie ceny. Locanda zawsze miała sporo gości.
OdpowiedzUsuń