Często tak jest, że jak ktoś już nam raz pokazał jak można coś jeść, to my się tego trzymamy i nie szukamy dalej. W moim przypadku tak było z rzodkiewką. Uwielbiana przeze mnie od dzieciństwa, była warzywem, które konsumuje się tylko i wyłącznie na surowo: z twarożkiem, w sałatce czy po prostu na kawałku chleba z masłem. Nikt u mnie w domu nigdy jej nie gotował, nie smażył ani nie piekł, więc i ja tego nie robiłam. Dlatego tak wielkiego olśnienia doznałam, jak zobaczyłam u Marty z Co dziś zjem na śniadanie pieczone rzodkiewki. Nie mogłam uwierzyć, że ja, Łasuch, pozwoliłam tak zaszufladkować to warzywo, tyle przy tym tracąc. Rzodkiewka bowiem, poddana obróbce termicznej zupełnie się zmienia i staje się przepysznie słodka. Krótko podsmażona z kalarepką i zielonymi szparagami stanowi idealny dodatek do dania głównego. Bez zbędnych przypraw, bez szaleństw. Po prostu pochwała prostoty.
One day, while browsing Internet I found an interesting recipe for baked radishes on Marta's blog What should I eat for breakfast today. To be quite frank it was the discovery of the season for me. I don't know how
about you, but I always thought that radishes are to be consumed raw, with cream cheese, in a salad or simply on a slice of bread with butter and a little bit of salt. I
never thought that they can be cooked, sauteed or baked and I never thought that they can become so deliciously sweet after heat treatment. Sometimes it's good to think outside the box :-)
Radishes sauteed together with kohlrabi and green asparagus are a perfect and oh so simple yet delicious side dish.