
Sok marchewkowy nigdy nie należał do moich ulubionych napojów. Był niesmaczny, gorzkawy w smaku i zostawiał pomarańczowe wąsy. W dzieciństwie, w dobrej wierze, wmuszano go we mnie codziennie dla polepszenia ogólnego stanu zdrowia i zmiany kolorytu skóry z sino-białego na opalony. Efektem tegoż wmuszania był ogólnie niezmieniony stan zdrowia a do tego piękne, pomarańczowe plamy na skórze, pojawiające się w absolutnie nieprzewidywalnych miejscach i tworzące swego rodzaju biało-pomarańczową mozaikę na twarzy, przy której plamy z samoopalacza to pestka. Jednym słowem, dramat. Dzieciństwo nie trwa jednak wiecznie, więc szczęśliwie udało mi się ten codzienny, marchewkowy rytuał powstrzymać. Do marchewki powróciłam niedawno. W połączeniu z pomarańczami i imbirem zyskała absolutnie nową, nie znaną do tej pory, twarz. Nie ma już goryczy, jest słodycz marchewki, delikatna kwaskowość i orzeźwienie pomarańczy no i przyjemne, ostre, imbirowe szczypanie w język. Zdecydowanie nie codziennie, z umiarem ale i z nieukrywaną przyjemnością pochłaniam więc od czasu do czasu wielki kubek marchewkowego dobrodziejstwa.

Składniki (1 duża porcja, czyli 500 ml soku)
3 duże marchewki karotki
2 słodkie pomarańcze obrane ze skórki
plasterek imbiru - im grubszy tym sok będzie bardziej szczypał w język
1. Do kubeczka zetrzyj imbir
2. Za pomocą sokowirówki zrób sok z marchewki i pomarańczy i wlej do kubeczka, w którym jest już starty imbir i pij od razu