Tym razem Łasuchowy Wysłannik Specjalny dotarł w przemiłym towarzystwie do nowego
lokalu, który powstał przy ul. Piotrkowskiej 69. SixtyNine
zastąpiło restaurację Antica Roma, która odstraszała wysokimi
cenami i napuszoną stylizacją na antyczny Rzym. Teraz zamiast
marmuru, ciężkich stołów i ozdobnych kolumn, gości witają
lekkie krzesła w kolorze żółtym i czarnym, proste kwadratowe
stoliki, dyskretne oświetlenie i oryginalne obrazy. Wystrój
zdecydowanie zachęca do pozostania w lokalu. Tak też postąpiliśmy
i zajęliśmy miejsce w kameralnym zakątku na końcu drugiej sali.
Obsługiwał nas
bardzo uprzejmy i nienachalny kelner. Za jego namową zaczęliśmy od
napitków (sok pomarańczowy), a potem przeszliśmy do lektury menu.
Spis dań jest czytelny i nieprzeładowany zbędnymi informacjami.
Samo menu może nie jest zbyt obszerne, ale to dobrze świadczy o
restauracji i zazwyczaj gwarantuje, że posiłki są przygotowywane
ze świeżych składników. Można w nim znaleźć dania niezwykle
egzotyczne, np. rekina czy policzki wołowe. Znajduje się też
osobna oferta dla dzieci. My jednak zdecydowaliśmy się przetestować
zupy. Ja krem szpinakowo-pomidorowy, towarzyszka krem grzybowy. W
ramach drugiego dania na spółkę wzięliśmy sałatkę z mieszanką
serów i galaretką winną.
Na zupę trzeba było
chwilę poczekać, ale oczekiwanie zostało sowicie wynagrodzone.
Krem ze szpinaku i pomidorów autentycznie mnie zachwycił. Nie tylko
smakiem, o którym za chwilę, ale przede wszystkim niezwykle
atrakcyjnym wyglądem. Magiczne zdolności kucharza sprawiły, że na
jednym talerzu znalazły się 2 osobne zupy, które się ze sobą nie
zlewały i umożliwiały jedzącemu ich kreatywne mieszanie :-).
Kremy przedzielała garść ziaren słonecznika oraz zdrowa porcja
kiełków. Całość zdobiły fantazyjne kleksy ze śmietany. Żal
było naruszyć tak piękną kompozycję, ale należało sprawdzić
smak. Część szpinakowa była dość łagodna, ale wyraźnie czuło
się jego charakterystyczny smak. Krem pomidorowy dla odmiany
szczypał nieco w język, wyraźnie czuło się dodane ostre
przyprawy. Części zupy świetnie się uzupełniały, nie brakowało
absolutnie niczego. Porcja była na tyle duża, żeby zaspokoić
pierwszy głód, ale pozwoliła też nacieszyć się drugim daniem.
Towarzyszka obiadu
również nie kryła entuzjazmu dla swojej zupy grzybowej. Zupa o
konsystencji gęstego kremu kusiła aromatem leśnych grzybów.
Zaserwowano ją z chrupiącą minibagietką. Smak bez zarzutu, co
mogę stwierdzić na podstawie spróbowanej odrobiny :-).
Sałatka podtrzymała
nasz dobry nastrój. Oprócz standardowej mieszanki sałat, na
talerzu znalazły się rozdrobniona feta, kawałki sera typu lazur,
orzechy laskowe (w całości), posiekane orzechy włoskie i galaretka
winna, która, nie kryję, zaintrygowała mnie najbardziej. Sałatka
była i smaczna, i ładnie podana, i atrakcyjna kolorystycznie, w
czym duża zasługa galaretki. Nie zabrakło też dodatku
węglowodanowego w postaci placków przypominających smakiem i
wyglądem pitę. Sałatka była wyborna, choć mogłaby być
odrobinę wilgotniejsza. Ale to już moja fanaberia :P.
Podsumowując –
wizyta w SixtyNine zakończyła się sukcesem! Obiad zaspokoił nasze
wymagające kubeczki smakowe, był też ucztą dla oka. Nie
zbankrutowaliśmy, choć SixtyNine nie należy do miejsc, gdzie można
się najeść za 10-15 złotych. Zupy kosztują 9-12 zł, sałatki
ok. 20 zł, dania główne 20-50 zł, w zależności od poziomu
egzotyki danej potrawy. Lokal polecam i na randkę, i na spotkanie
biznesowe.
Czepię się tylko dwóch rzeczy. Drzwi nie chcą współpracować z klientem – ciężko je otworzyć i zamknąć. Drugim problemem jest nazwa, która może budzi mało kulinarne skojarzenia. Mnie od ostatniego wtorku będzie się kojarzyć jednak z fantastyczną kuchnią, pomocną obsługą i atrakcyjnym designem. Jest nowocześnie, wielkomiejsko, ale też bardzo przyjaźnie. Oby więcej takich lokali w Łodzi!
Przydatne adresy:
SixtyNine
ul. Piotrkowska 69
Łódź
Sponsorem wypadu do SixtyNine był Specjalny Łasuchowy Wysłannik czyli Agent Tomek
Ładne wnętrze. Jak tylko będę w Łodzi, to zajrzę! :)
OdpowiedzUsuńMnie też się podoba. Specjalny Łasuchowy Wysłannik i mnie przekonał do odwiedzin :-)
Usuńpytanie: czy zupa "grzybowa" była z grzybów? bo jak widzę "krem" to mi się kojarzy z zupą z torebki...
OdpowiedzUsuńOgólnie wygląda OK :)
Sądzę, że zupa była z grzybów. Gdyby była z torebki, Łasuchowy Wysłannik na pewno by to zauważył i w powyższej recenzji wypomniał ;-)
UsuńWidać, że kelner ledwo doniósł zupę szpinakowo-pomidoworą...dobrze, że nie wylał.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nikt nie spróbował już dania głównego czy deserów. Po samych zupach i sałatkach nie ma co restauracji oceniać, bo takie same rzeczy można zjeść w zwykłym bistro. Ale widocznie kolegów-blogerów tam pracujących trzeba chwalić mimo wszystko ;)
Proponuję wrócić tam na coś jeszcze, bo w tym momencie recenzja jest mało wyczerpująca.
Po pierwsze Łasuch wolałby poznać Twoje imię. Ja podaję swoje,podobnie jak osoba, która napisała recenzję. My się niczego nie wstydzimy, i zachęcamy do tego również Ciebie.
UsuńPo drugie nie wiadomo tak naprawdę czy "prawie wylana" zupa to wina kelnera, czy może zupa się przemieściła za sprawą Specjalnego Łasuchowego Wysłannika czy też jego Towarzyszki. Nie wyciągajmy więc pochopnych wniosków.
Poza trzecie, mogę Cię zapewnić, że Tomek w kwestii pisania recenzji jest całkowicie neutralny, bo kolegów-blogerów oprócz mnie, koleżanki-blogerki czyli Łasucha tak naprawdę jeszcze nie ma. A jako że Łasuch pracuje zupełnie w innym sektorze z restauracjami nie związanym, więc to Twój kolejny pochopny wniosek.
Po czwarte sugestię o poszerzeniu zakresu recenzowanych dań przekażę Tomkowi do głębszej analizy.
Pozdrawiam i następnym razem zachęcam do przedstawienia się.
Bardzo mi się podoba podwójna zupa :) Fajnie, że Łasuch ma pomocnika :)
OdpowiedzUsuńOj bardzo fajnie :-D Ja sobie strasznie chwalę współpracę z Wysłannikiem :-D
UsuńZupa robi wrażenie!!!!
OdpowiedzUsuńna mnie też :-) ale przyznam szczerze, że bardziej mnie ujęła grzybowa niż dwukolorowa, ale pewnie z ciekawości będę musiała spróbować obu :-)
UsuńRównież byłam, testowałam i potwierdzam, że jedzenie jest przepyszne! Również jadłam tę sałatkę, sery idealnie świeże a konfitura z żurawiny koniecznie do odtworzenia :) Polecam również "golonkę" z kurczaka i pizze, przepyszne :)
OdpowiedzUsuńHmmmmm muszę więc i ja odwiedzić SixtyNine, bo aż wstyd się przyznać, że ja jeszcze tam nie byłam :-)
UsuńA tutaj facebookowy profil tego lokalu;)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/pages/69-BarRestaurant/548107325202381?fref=ts
Super. Dzięki. Miałam problem ze znalezieniem profilu na fejsie, wiec teraz wreszcie mogę podlinkować, tak jak wszystkie inne restauracje :-)
UsuńJoanna, that soup, tomato and spinach, is attractive and mouthwatering.
OdpowiedzUsuńYeah Marina, the soup loooks really great. Tom says it was delicious and I would really love to try it myself :-)
Usuń