Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porady. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą porady. Pokaż wszystkie posty

środa, 13 lutego 2013

Wyznanie na bananie ;-) / Love message on a banana

Po ilości czerwonych serduszek, które są absolutnie wszędzie i na wszystkim, nawet bez kontaktu z kalendarzem stwierdzić można z łatwością, że Walentynki tuż tuż. Jak już wspominałam w poprzednim poście niezbyt lubię to komercyjnie wypromowane święto, ale z drugiej strony Walentynki są okazją do powtórki z wszelkich możliwych romantycznych zachowań. Ja lubię zwłaszcza wyznania na skórce od banana. Może to być miłosne wyznanie w stylu "kocham cię" czy po prostu życzenia miłego dnia, czy coś śmiesznego. Treść wiadomości zależy od Was i od Waszej kreatywności. Uśmiech na twarzy osoby, która dostała na drugie śniadanie banana z Waszym spersonalizowanym przesłaniem macie gwarantowany:-) 

Trik polega na tym, że napis jest dobrze widoczny na skórce od banana dopiero jakiś czas po napisaniu wiadomości za pomocą wykałaczki, czyli mniej więcej po kwadransie, więc pakujecie do torebki śniadaniowej banana z prawie niewidocznym napisem, który z każdym kwadransem coraz bardziej rzuca się w oczy. Podoba mi się ten pomysł, bo nic nie kosztuje a dzięki temu ktoś się uśmiechnie :-)





Na koniec życzę Wam Wszystkim udanych Walentynek :-)


poniedziałek, 15 października 2012

Jaki wok jest najlepszy? / Which wok should you buy?

Wiele chińskich i tajskich przepisów wymaga użycia tradycyjnego woka. W mojej opinii to jedno z najlepszych narzędzi do gotowania, które kiedykolwiek powstało. Na woku gotujemy albo raczej smażymy szybko i energooszczędnie, a posiłki na nim przygotowanie są zdrowe i bardzo smaczne.

Tak sobie myślę, że wielu z Was chciałoby spróbować własnoręcznie przygotowanych potraw z woka. Ale czy wiecie, który wok warto kupić i który jest najlepszy?
Pewnie wiele razy zadawaliście sobie to pytanie. Jeżeli ciągle jeszcze nie wiecie, to Łasuch po to jest, żeby Wam doradzić. Nie będę polecać konkretnej marki, czy produktu, ale wytłumaczę jakie są różnice pomiędzy wokami dostępnymi na polskim rynku.

Istnieją trzy rodzaje woków: najbardziej tradycyjny, ze stali węglowej i posiadający zaokrąglone dno, żeliwny z płaskim dnem i aluminiowy/metalowy z powłoką nieprzywierającą i płaskim dnem. Pojawiają się one w różnych rozmiarach i formach, tak żeby można je było dostosować do potrzeb i do wielkości rodziny. Ja testowałem wszystkie trzy rodzaje i opiszę każdy z nich 

środa, 29 sierpnia 2012

Jak pozbyć się muszek owocowych / How to get rid of fruit flies

A u Łasucha jatka, bo wszystkie, absolutnie wszystkie muszki owocowe kaput:-D 

Latem, zwłaszcza późnym, kiedy przerabia się w kuchni masę owoców pojawiają się muszki owocowe. Nie jedna, nie dwie, tylko całe masy wstrętnych i natrętnych malutkich potworków, które niby nic nikomu nie robią, ale irytują ponad miarę.  Każdego roku walczyłam z nimi na różne sposoby. Kupowałam różne, często drogie specyfiki, które działały lub nie a na dodatek zawierały sporo chemii, co nie do końca mi się podobało. Wreszcie znalazłam na nie tani i bardzo skuteczny sposób. Teraz nie mam ani jednej muszki  i cieszę się odzyskaną kuchnią. Hip hip hurra :-) Jedynym efektem ubocznym jest aromat octu, który unosi się w kuchni, ale mnie to przeszkadza, zwłaszcza jeżeli wiem, że dzięki temu muszki owocowe zostały wyeksmitowane z mieszkania.
Co będziesz potrzebować do przygotowania pułapki (scroll down for English)
małą szklankę, musztardówkę, małą miseczkę lub półmisek
ok. 10 ml octu winnego lub jabłkowego
2 chlusty płynu do zmywania naczyń

1. Na podstawek wlej ocet winny wymieszany z płynem do zmywania naczyń i pozostaw na blacie w kuchni i czekaj
2. Muszki owocowe zlatują się do octu, ale dzięki użyciu płynu do zmywania muszki nie potrafią się utrzymać na powierzchni i się topią. 

Źródło: Niezawodny About.com

piątek, 13 lipca 2012

Jak kupić arbuza idealnego / How to buy a perfect watermelon

Czy wiecie jak kupić dobrego arbuza? 

Pytanie może i wydaje się proste, ale skoro dwa lata temu pisał o tym problemie nawet New York Times, to znaczy, że jednak to nie jest taka oczywista oczywistość. Ja pamiętam swojego tatę, który najpierw starannie oglądał, ważył w dłoniach, potem naciskał i nasłuchiwał arbuzowych odgłosów, efektem czego na stole lądował zawsze arbuz idealny. Niestety nie zdążył mi przekazać swojej tajemnej wiedzy, więc musiałam sama poszukać sposobu na znalezienie tego jednego i właściwego arbuza. I znalazłam. 

Trik jest banalnie prosty. Kiedyś kupowałam, jak tata, całe arbuzy, ale często to co znajdowałam w środku, pod zieloną skórką, nie było zadowalające. Trafiały mi się arbuzy niedojrzałe lub przejrzałe, rzadko w sam raz do zjedzenia. Czasami sugerowałam się pokazowym, przekrojonym arbuzem, a ten, który wybrałam okazywał się niestety daleki od ideału. Aż w końcu wpadałam na genialny w swojej prostocie pomysł kupowania arbuzów już przekrojonych. Nawet jeżeli mam w planie kupno całego arbuza, to kupuję po prostu dwie połówki. W większości supermarketów i na bazarkach arbuzy można kupić pokrojone na kawałki. Mając przekrojonego arbuza mogę łatwo i prosto stwierdzić czy jest dobry. Jeżeli jest jasnoróżowy to mam pewność, że będzie mało soczysty, mało słodki i po prostu niedojrzały. Jeżeli będzie bardzo czerwony, popękany, i suchy to wiem, że to też nie moja bajka bo arbuz jest już przejrzały. Idealny będzie mocno czerwony, wilgotny, o zwartym niepopękanym miąższu. I już i tyle. Sami widzicie, ze prościej się nie da.

środa, 14 marca 2012

Prosty sposób na domową hodowlę kiełków

Wiosna, to wbrew pozorom najgorszy dla nas okres w roku. Choć przyroda pięknie budzi się do życia,  dnia przybywa a na dworze coraz częściej widać słońce, to my w tym czasie najczęściej walczymy z wiosennym przesileniem lub nawet depresją. Jesteśmy zmęczeni i osłabieni jesienią i zimą, złą pogodą, ciągłym brakiem światła dziennego i walką z przeziębieniami i chorobami. I jak tu mieć siłę na wiosenne przebudzenie z zimowego snu? 
Sposobów jest kilka i to bardzo prostych, ale jednym z nich jest regularne dostarczanie organizmowi dużej ilości składników odżywczych. Można to zrobić za pomocą piguł wszelakich, ale ja do tego sposobu nie mam przekonania. Nie wiem, czy laboratoryjnie wygenerowane witaminy to coś, z czego korzysta mój organizm, czy może raczej przypadkowi pasażerowie na gapę i śmieciuchy, jeśli wiecie o czym/kim mówię. Ja wybieram więc naturalne sposoby pozyskiwania potrzebnych mi składników odżywczych. Zwłaszcza wiosną, kiedy mój organizm jest najsłabszy, stawiam na kiełki. Ekstremalnie zdrowe, pyszne, świeżutkie, wyhodowane przeze mnie i tanie. Sprawią, że my poczujemy się lepiej, a nasze: skóra, paznokcie i włosy odzyskają chęć to wyglądania.
Nigdy nie miałam przekonania do kiełków sprzedawanych w supermarkecie. Nie wiem, kiedy tak naprawdę zostały wyhodowane, czym były podlewane i jak długo leżą na sklepowej półce. Kiełki wyhodowane w domu, to co innego. Proste w obsłudze, tanie i zawsze świeże. To jest to!

Tylko jak wyhodować kiełki?  

Sposobów jest kilka, ale ja opiszę Wam metodę, którą stosuję z powodzeniem już od wielu lat. Moja hodowla kiełków możliwa jest dzięki kiełkownicy, którą widzicie na zdjęciach. Można ją kupić w każdym szanującym się sklepie ze zdrową żywnością. Widziałam ją też w jednym w supermarketów budowlanych (!). Kosztuje niewiele, bo w granicach 30 - 50 zł w zależności od miasta a starcza na lata (przy odpowiednim traktowaniu). Moja ma już około 10 lat i póki co nie planuję jej wymieniać na nowszy model, choć widać już pierwsze zmarszczki. 
 
Kiełkownica składa się ze zbiornika na wodę, trzech tacek do hodowli oraz pokrywki. Trzy tacki można wykorzystywać na różne sposoby. Można w jednym czasie wyhodować na różnych piętrach różne kiełki, można również zacząć hodowlę ulubionych kiełków tylko na jednej tacce i potem co kilka dni stopniowo dokładać kolejne, żeby pozyskiwać kiełki stopniowo. 
Hodowlę zaczynamy od wysiania kiełków, tak jak na animacji. Ja użyłam trzech rodzajów, tak jak na jednym ze zdjęć, od lewej,  rzodkiewki, rzeżuchy i lucerny (alfa alfa). Na każde piętro sypiemy wybrane przez nas kiełki. Na ostatnie piętro lejemy wodę, najlepiej letnią, przegotowaną, tak, żeby lekko zakryć czerwony kanalik i zakładamy pokrywkę. Poprzez system kanalików woda skapuje sobie z najwyższego piętra, przez te znajdujące się niżej, aż do zbiornika na wodę. Jak już cała woda znajdzie się w dolnym zbiorniku należy wodę wylać i zapewnić kiełkom trochę spokoju, aż do kolejnego podlewania. Podlewamy 2 - 3 razy dziennie i mniej więcej po 4-6 dniach możemy się cieszyć naszymi własnymi kiełkami. 
Po wyhodowaniu kiełki możemy osuszyć i włożyć do lodówki na około 7 dni, ale u mnie nigdy tyle nie wytrzymują. Pojemnik starannie czyścimy, najlepiej szczoteczką, żeby pozbyć się wszelkich nieczystości i pozostałości po starych hodowlach. Starajmy się nie używać detergentów, żeby potem te detergenty nie znalazły się na naszych kiełkach.  Woda w octem sprawdzi się lepiej, zwłaszcza, gdy przypadkiem któraś hodowla nam nie wyjdzie i zapleśnieje.

Kiełki dodajemy do sałatek, na kanapki i wszędzie, gdzie tylko chcemy :-) 

środa, 20 lipca 2011

świeże zioła prosto z doniczki


Zioła, które znajdziecie w ofercie większości supermarketów to coś uformowanego i zabarwionego w taki sposób, żeby prawdziwe, świeże zioła przypominało. Ale te chwasty co najwyżej leżały obok prawdziwych ziół, tych, które mają smak i zapach. Jeżeli to Wam odpowiada, to w porządku. Ja jednak wolę mieć prawdziwe, aromatyczne zioła, które wzbogacają smak wielu moich smakołyków. 

Okazuje się, że, wbrew pozorom, posiadanie swoich własnych zasobów świeżych ziół to nic trudnego. Wystarczy znaleźć zaufanego ogrodnika, u którego kupimy sadzonki. Ze względu na swoje upodobania, ja kupiłam tylko tymianek, miętę i.... miętę czekoladową. Tak, tak, czekoladową. Uwiodła mnie swoim czekoladowo- miętowym zapachem. Smak ma mocny i intensywnie miętowy. W doniczkach można też posadzić inne rodzaje mięty (np. pieprzową czy jabłkową), rozmaryn, majeranek, bazylię, melisę czy oregano. Wystarczy wybrać się do ogrodnika, odszukać alejkę z ziołami, nachylić się i wąchać, wąchać i wąchać. Ja na samym wybieraniu straciłam sporo czasu, ale jakież to było przyjemne tracenie czasu. 


Mamy już sadzonki. Co zrobić, żeby mieć prawdziwe zioła? Dodatkowo potrzebne też Wam będą stare gazety, doniczki, ziemia i odrobinę kamyczków, lub keramzytu dla zapewnienia drenażu. Zioła lubią słońce, ale niezbyt intensywne więc najlepiej jest je ustawić od wschodniej lub zachodniej strony. Południowe słońce może je uprażyć. Lubią też wodę, ale nie lubią się w niej moczyć, stąd koniecznie doniczka będzie musiała mieć dziurkę i koniecznie należy pamiętać o podstawku pod doniczkę, żeby nadmiar wody mógł zostać usunięty. No i teraz po kolei:

1. rozłóż gazety, żeby nie zabrudzić mieszkania
2. do doniczki z dziurką wsyp na samo dno warstwę kamyczków lub keramzytu, żeby ułatwić drenaż, czyli odprowadzanie zbyt dużej ilości wody, które ziołom nie sprzyja.
3. Wsyp warstwę ziemi
4. Wyjmij sadzonkę z pseudodoniczki, w której została kupiona i umieść ją na warstwie ziemi w doniczce
5. Możesz umieścić tylko jedną sadzonkę w jednej doniczce, lub zrobić kompozycję. Mój tymianek na przykład rośnie samotnie w większej doniczce, podczas gdy mięta i mięta czekoladowa rosną sobie przytulonej razem w drugiej, mniejszej doniczce
6. Dosyp ziemi, w taki sposób, żeby doniczka była wypełniona ziemią.
7. Podlej wodą
8. Podstaw podstawek pod doniczkę
8. Posprzątaj cały bałagan
9. Najgorsze za Tobą, teraz wystarczy tylko podlewać i używać

A w nagrodę, po ciężkiej pracy można sobie mojito przygotować z mięty, która własnymi rękoma została posadzona ;-) Albo miętowe frostito.

piątek, 22 października 2010

Proszę Państwa, oto...garnek do gotowania ryżu.

Jak usłyszałam, że istnieje coś takiego jak garnek do ryżu uznałam to za kolejną fanaberię typu shaker do naleśników (czy nie można już mieszać łyżką?) czy nożyk do otwierania torebek (nie wystarczą już nóż i nożyczki?). Pomyślałam, że to kolejna fantazja tych, którzy mają zbyt duże kuchnie i koniecznie muszą je wypełnić beznadziejnymi, bezużytecznymi i kurz zbierającymi eksponatami, którymi można się co najwyżej pochwalić przed znajomymi. Doskonale wiem, że czytając te słowa też sobie tak myślicie, jesteście jednak w wielkim błędzie.


Garnek do ryżu znalazł się jednak w mojej kuchni i okazało się szybko, że to jeden z najczęściej używanych przeze mnie sprzętów kuchennych, ułatwiający mi życie i całkowicie niezastąpiony przy gotowaniu ryżu i wszelkiego rodzaju kasz szybko, bez kłopotu, bez pilnowania i bez mieszania. Moja rola ogranicza się tylko do wsypania ryżu, ewentualnych dodatków (warzyw, owoców lub orzechów) i przypraw, wlania wody, zamknięcia pokrywy i podłączenia do prądu. To lubię i Wy też to lubicie :-)


Już wkrótce pokażę Wam jak można w garnku do ryżu w 10 minut wyczarować pyszne śniadanie i obiad...